środa, 21 czerwca 2017

Zawód: reprywatyzator – „Święte prawo” Iwona Szpala, Małgorzata Zubik [RECENZJA]

Stwierdzenie, że „Święte prawo” to reportaż o aferze reprywatyzacyjnej, jest tylko częścią prawdy. To przede wszystkim przejmująca historia warszawskich kamienic i ich lokatorów, przerzucanych „z rąk do rąk, jak meble”.


Jak łatwo można wykorzystać czyjeś zaufanie? Na ile bezwzględny może okazać się biznes? Czy prawo aby na pewno zawsze sprzyja ofiarom? To jedynie niektóre pytania, z jakimi pozostaje czytelnik po lekturze książki Iwony Szpali i Małgorzaty Zubik.

Od Dekretu Bieruta, po święte prawo własności

Według szacunków, 84 procent zabudowy lewobrzeżnej Warszawy zostało podczas II wojny światowej zniszczone. Bolesław Bierut wydał w 1945 roku dekret nacjonalizujący prywatne grunty w stolicy, by umożliwić jej odbudowę. Zawarł w nim, jak się okazało kluczowy, zapis o możliwości zwrotu terenów.

Co prawda władze PRL-u nie zamierzały go przestrzegać, jednak zmieniło się to już w 1989 roku z nastaniem „świętego prawa własności”. Jeżeli ktoś wykaże, że ma prawo do gruntu, może żądać zwrotu nieruchomości albo odszkodowania – nawet jeśli stoi na nim publiczna szkoła. Problem tkwi w tym, że szansę na przejście biurokratycznej drogi są dla przeciętnej osoby bliskie zeru. Stąd pojawiają się „anioły” pokroju Marka M. – reprywatyzatorzy z doświadcznia, skupujący roszczenia za grosze i zarabiający na kamienicach miliony.

Ludzki wymiar afery

Dziennikarki przeprowadziły długotrwałe śledztwo, przybliżając Polakom kulisy przejmowania kamienic w centrum stolicy przez prywatnych inwestorów. W swojej książce krok po kroku prowadzą czytelnika i pomagają mu odnaleźć się w oceanie absurdów, jaki otacza tę aferę. Przede wszystkim ukazują jej ludzki wymiar – losy osób przerzucanych pomiędzy kolejnymi właścicielami gotowymi zrobić wszystko, nawet odłączyć prąd i gaz, by pozbyć się lokatorów, których nie stać na opłacenie podniesionego kilkukrotnie z dnia na dzień czynszu.

Bilans afery podsumowuje we wstępie Michał Wybieralski: „Jedna ofiara śmiertelna, tysiące komunalnych lokatorów wpędzonych w długi i wyrzuconych z domów, wciąż nieoszacowana liczba wyłudzonych gruntów i budynków oraz odszkodowań liczonych co najmniej na dziesiątki milionów złotych”. Te liczby robią wrażenie, jednak nie tak duże, jak historie osób mieszkających w lokalu od pokoleń, które z dnia na dzień, bez poinformowania, muszą zdać się na łaskę bezwzględnych biznesmenów.

Trzy oblicza reprywatyzacji

Możemy wyróżnić trzy rodzaje reprywatyzacji. Pierwszy dotyczy prywatnych kamienic. Takie próby podejmował już krótko po wojnie Leon Kalinowski, przekonany, że właściciele nieruchomości przy Noakowskiego, Żydzi, nie przeżyli okupacji. Po 1989 roku interes życia zrobił natomiast Marek M. Odziedziczył antykwariat, który odwiedzali potomkowie dawnej arystokracji i sami opowiadali mu o dawnych majątkach. W ich oczach był zbawcą, dzięki któremu odzyskają choć drobną część majątku.

Zadania dla reprywatyzatorów jego pokroju nie uniemożliwia nawet zaginięcie części spadkobierców. Wtedy wystarczy wyznaczyć im kuratora w postaci siebie bądź współpracownika, pozorować ich poszukiwania, a wreszcie zdecydować w ich imieniu. Żeby sprawę zagmatwać bardziej, można wciągnąć w nią prawnika z karaibskiego państwa Saint Kitts i Nevis. Reprywatyzatorzy zdołali nawet oszukać Andrzeja Kozakiewicza, ministra zajmującego się zwrotem kamienic za czasów prezydentury Lecha Wałęsy.

Drugi rodzaj reprywatyzacji dotyczy gruntów, na których powstały przedszkola, szkoły i parki. Tak jest z renomowanym Gimnazjum nr 42 przy ul. Twardej, które miasto musiało przenieść na Mokotów. Dlaczego? Ponieważ część terenu oddano biznesmenowi, przez co przez szkołę, zgodnie z przepisami, musiałby przebiegać ognioodporny mur. Wtedy obudziła się warszawska klasa średnia, bo uświadomiła sobie, że problem zwrotu gruntów nie dotyczy tylko komunalnych lokatorów, których nie stać na opłacenie podwyższonego czynszu.

Aleja Róż 10 – tutaj zarejestrowanych jest kilkanaście spółek, w tym Warszawska Fabryka Guzików oraz Siła i Światło. Te „przebudzone” po latach firmy umożliwiają żądanie odszkodowań za tereny zabrane po wojnie. Pani Zofia, jako osoba, nie może odzyskać kamienicy, która jest dawną własnością spółki. Jednak wystarczy zwołać jednoosobowe walne zgromadzenie wspólników, wybrać prezesa zarządu, wpisać przedsiębiorstwo do rejestru i już można ponowić próby roszczeń. To trzeci rodzaj reprywatyzacji, ukazujący pomysłowość mecenasów.

Budzenie skrajnych emocji

Iwona Szpala i Małgorzata Zubik nawiązują w „Świętym prawie” z czytelnikami silną więź. Mamy wrażenie, jakby prowadziły z nami nieustanny dialog i wspólnie przedzierali się przez czarne chmury zawieszone nad Warszawą. Coraz to zwracają uwagę na istotne w dalszej części książki kwestie bądź postaci, przez co trudno się od niej oderwać.

Autorki odcinają się od politycznego wymiaru afery. Dokumentują opieszałość kolektywu urzędniczego, niespowodowaną partyjną przynależnością. Najgłośniejszym przykładem powiązań instytucji odpowiedzialnej za zwroty kamienic z przejmującymi je, jest Jakub R. z, rozwiązanego już, 400-osobowego Biura Gospodarki Nieruchomościami. Choć do posiadania roszczeń przyznało się jeszcze ośmiu jego urzędników, a 50 nie potrafiło stwierdzić, czy je ma.

Reportaż wzbudza w czytelniku skrajne emocje. Od złości na reprywatyzatorów pokroju Marka M., który za prawa do roszczeń zapłacił 50 zł, a żądał milionowych odszkodowań z publicznych pieniędzy, ale i na spadkobierców, którzy, jak pani Maria, odebrali swoją dolę i nie przejmowali się tym, co nowy właściciel zrobi z lokatorami. Po współczucie Irenie z Tykocińskiej 30. Podpisała umowę z jednym ze zmieniających się jak w kalejdoskopie posiadaczy kamienicy, przez co czynsz wzrósł jej z 560 zł do 1300 zł i na starość została z kilkutysięcznym długiem.

Biznes nie zna granic 

Czy istnieje granica, której człowiek chcący zarobić nie przekroczy? „Święte prawo” utwierdziło mnie w przekonaniu, że nie. Możemy się złościć, rozpaczać i kląć. Zamiast tego, lepiej sięgnąć po reportaż Szpali i Zubik, by zrozumieć rzeczywistość, w której dane jest nam żyć.

Mariusz Bartodziej

Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Agora

"Święte prawo" Iwona Szpala, Małgorzata Zubik, 2017
Wydawnictwo: Agora
Liczba stron:383

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Skontaktuj się

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *