poniedziałek, 10 kwietnia 2017

Reportaż idealny - Agnieszka Wójcińska "Reporterzy bez fikcji" [RECENZJA]

Wskazówki dla przyszłych reporterów, tajniki pracy zawodowców i portrety swoich mistrzów – to znajdzie czytelnik w książce Agnieszki Wójcińskiej. A wszystko w zwartych, nierozlewających się niepotrzebnie rozmowach, pomiędzy którymi próżno szukać przerwy na oddech.


„Reporterzy bez fikcji” to zbiór 17 wywiadów z polskimi reporterami. Autorka oddała w nim głos zarówno mistrzom, Małgorzacie Szejnert, jak i pretendentom do tego miana, Mariuszowi Szczygłowi. W tej różnicy doświadczeń i pokoleń czytelnik może dostrzec zmiany, jakie następowały w polskim reportażu przez lata, choćby w stosunku do formy. Zdaniem Szejnert „w reportażu jest rzeczą wtórną”, podczas gdy Szczygieł jest jej miłośnikiem.

Mocny wydźwięk mają również ostatnie słowa książki. Jak zauważa Szabłowski, „jeśli są jakieś zadania przed reportażem, to wyzwolić się z nieustannego myślenia Kapuścińskim. On zmarł, a my mamy dalej tłumaczyć świat”. 

Jednogłośna ochrona bohatera

Książkę można by nazwać „poradnikiem młodego reportera”, ponieważ ukazuje to, co w tym gatunku najważniejsze – że uniwersalne podejście w przypadku tego zawodu nie istnieje. Stąd różnice pomiędzy rozmówcami wynikające od kwestii drobnych, do ideowych. Od zapisu rozmowy – Paweł Smoleński nie notuje ani nie nagrywa, bo „żeby zapamiętać, trzeba być naprawdę zainteresowanym tym, co chce pani opisać”, a Katarzyna Surmiak-Domańska wszystkie rozmowy rejestruje, ponieważ: „Dla mnie nie mniej ważne od tego, co bohater mówi, jest to, jak mówi”. Do istoty zawodu – zdaniem Jacka Hugo-Badera „dziennikarze naprawiają świat”, natomiast dla Smoleńskiego ta praca „jest równie szczególna, co robienie butów”.

Jednak nie brakuje między wszystkimi rozmówcami także zgody. Przede wszystkim co do tego, że reporter powinien przede wszystkim chronić swojego bohatera. A wszelkie zawarte w książce rady, opinie i wskazówki mogą złożyć się w głowie czytelnika na reportaż idealny.

Od wywiadowczych wyżyn, do przejścia w banały

Największą zaletą tego zbioru wywiadów jest operowanie szczegółem. To nie ciąg równie intelektualnych co nudnych dywagacji o roli, etyce i kulisach reportażu, ale żywe dyskusje o konkretnych postaciach i historiach. Przez to nie chciałem odrywać wzroku od książki, bo miałem pewność, że czytam o realnych wydarzeniach, a nie o hipotezach. A pomogło temu zdecydowanie się Wójcińskiej na jeden tekst reportera i przytoczenie jego fragmentu. Daje on zarys postaci, w którą czytelnik zaraz się zagłębi.

Liczne pytania o konkretne sytuacje i postaci z tekstów swoich rozmówców wskazują na solidne przygotowanie autorki. Nie daje się zaskoczyć i z każdym kolejnym wywiadem daje wyraz swojej wiedzy o gatunku. A co najważniejsze, nawet mimo znacznej różnicy w doświadczeniu, rozmowy nie toczą się według schematu uczeń-mistrz. O czujności dziennikarki świadczy wywiad z Ireną Morawską. Nie trzymała się uparcie tematu reportażu, a pozwoliła mówić o filmie dokumentalnym i sprawnie szukała nawiązań.

Wójcińskiej nie udało się wystrzec kilku błędów. Rozmowy z Joanną Szczęsną oraz Barbarą Pietkiewicz zaczęła od sposobu trafienia na historię z reportażu. Dodatkowo w drugim przypadku posłużyła się podwójnym pytaniem i na jedno z nich nie otrzymała odpowiedzi.  Nie uciekła także przed prostymi zapytaniami o rady dla adeptów i cechy reportera, jak w rozmowie z Hugo-Baderem i Szabłowskim. A mimo dużej czujności zdarzyło jej się nie dopytać o ciekawe wątki, jak ten, który bohater Smoleńskiego i dlaczego nie był zadowolony z tego, jak go opisał.

Nie tylko dla adeptów reportażu

„Reporterzy bez fikcji” to książka nie tylko dla adeptów chcących poznać tajniki tego zawodu. To również zbiór sprawnie nakreślonych portretów osób z polskiej sceny książki. Dowiadujemy się, że Małgorzata Szejnert jest uzależniona od pisania i musi zmuszać się do spaceru, Magdalena Grochowska nieraz wstaje w nocy, żeby zapisać akapit, a Wojciech Tochman podczas pogrzebu blisko pół tysiąca osób w Srebrenicy założył ciemne okulary, by nikt nie zauważył jego „szklistych oczu”.

Lektura lekka, a zarazem poruszająca wiele poważnych tematów. Polecam sięgnięcie po nią każdemu, kto chce poznać trochę życia – nie tylko polskich reporterów, ale też ich bohaterów z całego świata. A już obowiązkowo podczas przygotowania się do wywiadu z kimkolwiek z wymienionej w książce siedemnastki.

Mariusz Bartodziej

fot. wydawnictwo Czarne

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Skontaktuj się

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *