poniedziałek, 9 stycznia 2017

Polska niechciana - Lidia Ostałowska "Bolało jeszcze bardziej" [RECENZJA]

Nie zawsze tekst pozostaje aktualny kilkanaście lat po jego ukazaniu. Reportaże Lidii Ostałowskiej z przełomu XX i XXI wieku zdecydowanie takie są. Wydane w formie książki w 2012 roku, przeczytane przeze mnie w 2016, a mam wrażenie, jakby autorka napisała je wczoraj. Wspólnie tworzą obraz Polski wystawionej poza ściśle określone ramy. Obraz Polski, z którą każdy z nas kiedyś się spotkał, a którą większość chciałaby wymazać z pamięci.


Lidia Ostałowska jak mało kto potrafi pisać o bólu. To cierpienie jest nicią zszywającą tak odmienne historie jak powstanie Paktofoniki, wyznania kobiet, które poddały się aborcji czy nierozwiązany problem nieoznakowanej mogiły upowców w Birczy.

Dzięki literackiemu kunsztowi autorki, „Bolało jeszcze bardziej” czyta się płynnie i z chęcią pochłaniania kolejnych stron, przed czym czytelnika powstrzymuje ogromna dawka emocji. Mimo wartkiej treści, książkę trudno przeczytać za jednym tchem. Poprzedzenie rozdziałów refleksją jest nieuniknione.

Reportażystka nie ujawnia się w swoich tekstach, za wyjątkiem „Na Bałutach jeszcze Polska”. Mimo to reportaż nie traci na wiarygodności. Autorka oddaje głos tym, których na co dzień nikt nie chce i nie widzi potrzeby słuchać. Jej wrażliwy wzrok i przenikliwy słuch owocują spostrzeżeniami godnymi wybitnego reportera.

Tu jeszcze Polska

Młodsi powiedzą, że na odzyskanych, starsi – na zabranych. Przerośl Gołdapska leży na ziemiach polskich. To osada, w której dzieci nie uczą się geografii, bo i tak nigdzie nie wyjadą, a ich ojcowie więcej zarobią na kuroniówce niż uczciwej pracy.

Polskę znajdziemy też w Łodzi na Bałutach, ale tylko do ulicy Piotrkowskiej. Przed nią kończą się osiedlowe sklepy sprzedające na kreskę i zaczyna Europa. Wzdłuż chodnika luksusowe lokale i witryny zapełnione drogą biżuterią. Tam bawią się bananowcy i kpią z piwa za trzy złote.

We Wrotnowie koło Siedlec naszej ojczyzny również nie brakuje. To tam mieszkała Wanda Ł., zmuszona przez rodzinę męża do pozostawienia w worku czwórki urodzonych dzieci. To tam mieszkał teść, Zenon Ł., dla którego szczątki noworodków trzymane w gospodarstwie są „ludzką rzeczą”. I to tam ludzie schowali głowy w piasek, gdy sprawa wyszła na jaw, bo bali się represji ze strony rodziny Ł.

Nie wszystko się zmienia

Wspominałem o aktualności reportaży zawartych w „Bolało jeszcze bardziej” i nie było to bezpodstawne. W Przerośli Gołdapskiej pewnie do dziś żyją tacy, którym bardziej opłaca się pójść na zasiłek niż do pracy. Trudno stwierdzić jak wiele osób do tej grupy dołączyło, gdy dowiedzieli się, że wystarczy trójka dzieci (500+), by otrzymać więcej niż wynosi najniższa krajowa (od 2017 roku ok. 1459 zł).

Debata na temat zliberalizowania bądź zaostrzenia ustawy aborcyjnej toczy się u nas już od ponad dwudziestu lat. W ostatnich miesiącach nabrała tempa i wywołała falę czarnych protestów.

Upiory wołyńskie powracają ze zdwojoną siłą. W Birczy w 1995 r. mieszkańcy nie wyrazili zgody na przeniesienie szczątków członków UPA na cmentarz greckokatolicki. Dziś stosunki z naszym sąsiadem nadal są napięte, a atmosferę, słusznie czy też nie, podgrzało ustanowienie przez sejm 11 lipca Narodowym Dniem Pamięci Ofiar Ludobójstwa, a także niedawna premiera filmu „Wołyń”.

Wiele kontekstów społecznych także nie uległo zmianie. Dziś nadal znajdziemy na osiedlu grupki młodych, którzy rozkminiają „co było wczoraj”, bo nie widzą nadziei na jutro. I tych z poczuciem egzystencjalnej niesprawiedliwości, zastanawiających się jak Mariusz: „Dlaczego inni dostają za darmo, a my musimy zapierdalać?”. A także rasistowskich kiboli na stadionach szerzących nienawiść, dla których, i nie tylko dla nich, najgorszą obelgą jest słowo „Żyd”.

Zaboli jeszcze bardziej

Lidia Ostałowska nie sili się nie koloryzowanie szaro-szarej rzeczywistości. Przedstawia ją taką, jaką ją widzi, słyszy i czuje. Potrafi własne doświadczenie przenieść na czytelnika. Nie heroizuje ani nie degraduje swoich rozmówców. Zderza z sobą różne relacje oraz przeciwstawne stanowiska i wybiera z nich esencję – to, czego czytającemu potrzeba.

Na uwagę zasługuje sprawna kompozycja wewnątrz rozdziałów, zwłaszcza w reportażu „Teraz go zarymuję”, przedstawiającego genezę Paktofoniki – grupy hip-hopowej złożonej z Magika, Fokusa i Rahima. Wykorzystanie tytułów piosenek jako śródtytułów intryguje, a wplatanie zwrotek muzycznych kawałków sprawia, że tekst ma się ochotę melodyjnie wyrapować.

Te 180 stron tekstu o ludzkim cierpieniu płynnie przelewa się w świadomość czytelnika. A zaboli jeszcze bardziej, gdy uzmysłowimy sobie, że taka Polska toczy się pod naszymi oknami. Możemy paść w fotel i biernie się jej przyglądać. A możemy też zrobić cokolwiek, aby wróciła na właściwy tor – ten reportaż zdecydowanie do tego motywuje.
 
Mariusz Bartodziej

fot. wydawnictwo Czarne

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Skontaktuj się

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *