niedziela, 1 stycznia 2017

Fawele bez perspektyw - Artur Domosławski "Wykluczeni" [W TRAKCIE LEKTURY]

Artur Domosławski dotarł w swym poszukiwaniu wykluczonych do dzielnic biedy w Brazylii. Tamtejszy odpowiednik slumsów to fawela. Słowo „slums” po raz pierwszy wystąpiło w angielskim słowniku z początku XIX wieku. Oznaczało „szwindel” bądź „przestępczy handel”.


Kilkadziesiąt lat później za slumsy uchodziły dzielnice zamieszkane przez biedotę, która w oczach innych na taki los sama sobie zasłużyła upadkiem swojej moralności. Jednak już raport ONZ „Wyzwanie slumsów” z 2003 roku uznaje je za „obszary nędzy, przeludnienia, często bez dostępu do wody i urządzeń sanitarnych, bez uregulowanych praw własności do ziemi i budynków”. Czasem dodaje się upokorzenie czy brak szans życiowych ich mieszkańców. Wprawdzie opis niewiele się zmienił, jednak uprzedzenia odrzucono.

Nowa władza, stara bieda

Fawele są stale „podbijane” przez policję. „Podbijane”, bo do walk zazwyczaj nie dochodzi. Służby ogłaszają datę wkroczenia właśnie w celu uniknięcia konfrontacji. Grube ryby przenoszą się do zaprzyjaźnionych dzielnic, a płotki wcielają się w szarych mieszkańców. Celem tej akcji nie jest unicestwienie rynku używek, a zepchnięcie go z głównych szlaków do podziemi.

Porucznik Jair Dantas jest przekonany o zadowoleniu mieszkańców z „nowej władzy”. Jego zdaniem stworzenie posterunków umożliwia im powrót do normalnego życia. A Wanderley Ferreira – lider wspólnoty mieszkańców Vidigal – wie, że to bzdura.

Odpicowanie dzielnicy biedy sprawia, że staje się atrakcyjniejsza, a więc i droższa (ceny prądu wzrastają nawet dwudziestokrotnie, bo cofana jest dotacja). Tym samym władza spycha biedę w jeszcze gorszą nędzę, a błędne koło toczy się dalej. Dla favelados (mieszkańców faweli) państwo jest złym ojcem, który po latach przypomina sobie o swoim dziecku i mówi mu, jak ma żyć. Posłuchalibyście?

Impas godny wykluczonych

Szansa na lepsze życie podawana przez policję to ułuda. Zatem lepiej egzystować pod butem gangów? Fakt, w Vigário Geral pewien don narkotykowy uratował potrąconą przez samochód dwuletnią dziewczynkę. Władza nie zadbała o jakikolwiek bezpłatny szpital w pobliżu, więc ten zabrał ją do prywatnego i opłacił lekarzy. Jednak ilu takich się znajdzie?

Zazwyczaj ustalają własne zasady i nie pytają mieszkańców o zdanie. Przede wszystkim to „nic nie widzieć i nie słyszeć”, jeśli chodzi o narkotyki czy zabójstwa. Do tego morda na kłódkę, gdy w faweli pojawi się ktoś obcy. Czasem dorzucą coś ekstra, jak zakaz wychodzenia kobietom po godzinie 21 na ulicę. W przeciwnym razie na tę noc stają się własnością dona. Impas godny wykluczonych.

Mariusz Bartodziej
fot. wydawnictwo Wielka Litera

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Skontaktuj się

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *