niedziela, 12 marca 2017

Kultura ponad życie - Joshua Hammer "Hardcorowi bibliotekarze z Timbuktu" [RECENZJA]

Ten reportaż potwierdza trzy kluczowe tezy. Że niepiśmienna Afryka w ubiegłych wiekach to mit, dżihadyści mają niewiele wspólnego z islamem, a terroryzm rodzi się z biedy. Wszystko to ubrane w historię Abdela Kadera Haidara – bibliotekarza, który dziedzictwo kulturowe Mali stawia ponad swoje życie.


Joshua Hammer odwiedził Timbuktu zimą 2006 r., aby pisać o próbach odzyskania i rekonstruowania manuskryptów z malijskich bibliotek. W kolejnych latach bywał w Mali jeszcze wiele razy. Badał tamtejszą kulturę oraz sytuację polityczną. Książkę zaczął planować w 2013 r., a ukazała się po trzech latach w oryginale i czterech w polskim tłumaczeniu.

Mądrość jest tylko w Timbuktu

Już na początku reportażu autor zmienił mój pogląd na Czarny Kontynent. Europejscy historycy i filozofowie z poprzednich lat dzielili się swoją wizją „niepiśmiennego ludu bez historii”, której i ja uległem. Przeczą temu dzieła podróżników: Ibn Battuty z XIV w, i piszącego pod pseudonimem Leo Africanus z XVI w., nad którymi obradowało UNESCO w 1964 r., cztery lata po odzyskaniu przez Mali niepodległości od Francji.

Sudańskie powiedzenie z XVI stulecia głosiło: „Sól jest na północy, złoto na południu, a srebro w krainie białych ludzi, lecz słowo Boga i skarb mądrości znajdziesz tylko w Timbuktu”. Reporter z dbałością godną kronikarza prowadzi nas przez losy miasta. Od genezy, nazwę wzięto od Tuareżki imieniem Buktu, której podróżni powierzyli bagaże, i studni, „Tin”, poprzez kolejne złote lata i cykliczne fale antyintelektualne, po okupację regionu przez Al.-Ka’idę Islamskiego Maghrebu.

Trudny początek i problem z wątkiem

Przez pierwsze kilkadziesiąt stron trudno było mi przebrnąć. Są pełne szczegółowych opisów manuskryptów i ksiąg oraz technik ich wytwarzania, zdobienia, a także konserwacji. To zdecydowanie fragmenty wyłącznie dla koneserów.

Niełatwo było mi się również odnaleźć na drodze głównego wątku „Hardcorowych bibliotekarzy z Timbuktu”. Historia miasta, manuskryptów i powstawania ugrupowań terrorystycznych plątała się między sobą, nieco mnie dezorientując. Jednak warto było doczekać momentu, gdy mogłem już wszystko sprawnie połączyć.

Islam islamowi nierówny

Islam coraz częściej kojarzy nam się błędnie z dżihadystami. Joshua Hammer prostuje ten zniekształcony obraz na kilka sposobów. By wskazać otwarty charakter religii, przytacza księgę „Porady dla mężczyzn na temat spółkowania z żonami” z czasów, gdy seksualności kobiet na Zachodnie „niemal w ogóle nie zauważano”. Przypomina także o spolaryzowanym podziale islamu i że nie każdy odłam  jest tak fundamentalistyczny jak popularny w Arabii Saudyjskiej wahhabizm. Wreszcie zderza czytelnika z relacją Ibrahima Khalila Toure, z okupowanego przez Alk-Ka’idę Timbuktu: „W naszym mieście islam panował od tysiąca lat […]. A teraz ci Beduini, niepiśmienne głupki, mówią nam, jak nosić spodnie, jak się modlić, jak mają się ubierać nasze żony”.

Podczas lektury czytelnik dochodzi również do refleksji, że terroryzm rodzi się w biedzie i nieprzyjaznych warunkach. Tak było z Mochtarem Belmochatrem, dowódcą Al-Ka’idy Islamskiego Maghrebu. Wychował się w dolinie na algierskiej Saharze, w której narzekano: „Jaka szkoda, że nasze miasto nie leży na wybrzeżu […] Można by wtedy uciec z tego kraju, gdzie nie ma dla nas miejsca”. Podobnie z Abdelhamidem Abu Zeidem, kolejnym fanatykiem, który „w dzieciństwie […] znał tylko biedę, rozpacz i kpiny”.

Chwała bibliotekarzom

Ten reportaż to także historia Abdela Kadera Haidary, który po śmierci ojca miał strzec rodzinnej kolekcji manuskryptów. Mimo że początkowo był sceptycznie nastawiony do pracy bibliotekarza, to poświęcił lata najpierw zbieraniu ksiąg przetrzymywanych w domach, następnie otwarciu w 2000 r. Biblioteki Pamięci Mammy Haidary (swojego taty), a na koniec chronieniu 377 tysięcy rękopisów przed dżihadystami – w postronnych domach, a nawet w innych miastach.

Haidara nie był osamotniony, a o istocie jego działań świadczą słowa Mohammeda Toure, który za wywóz manuskryptów mógł przypłacić głową: „Miałem tylko jeden cel – ocalić mądrość Mali. Przy tej stawce moje życie nic nie znaczyło”. Dlatego chwała „hardcorowym bibliotekarzom”, którzy dziedzictwo kulturalne gotowi byli postawić ponad żywot jednostki.

Europejski akcent

W książce nie brakuje europejskich wątków. Hammer w prosty sposób i ze sporą dawką napięcia przedstawia nam kulisy francuskiej operacji „Serwal”, wymierzoną w Al.-Ka’idę okupującą rejon Maghrebu i Sahelu. Porusza także wrażliwy temat płacenia przez państwa Zachodu ogromnych okupów za porwanych obywateli. Wprawdzie Wielka Brytania stanowczo odmawiała, jednak Francja przekazała Al.-Kaidzie rekordowe 32 mln dolarów za czwórkę porwanych.

Od bibliotekarza do bohatera

„Hardcorowi bibliotekarze z Timbuktu” to w żadnym wypadku lekki reportaż, który można pochłonąć jednym tchem. Jednak ta droga, mimo przeszkód, warta jest przejścia. To książka o odwadze bibliotekarzy godnej superbohatera. Jednocześnie pozwala nakreślić na nowo swój stosunek do islamu i historii Afryki. Cenna lektura zwłaszcza dla tych, którzy „wiedzą najlepiej”.

Mariusz Bartodziej

Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Agora

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Skontaktuj się

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *