środa, 1 marca 2017

Wszechobecna odwilż - Piotr Bojarski "1956. Przebudzeni" [W TRAKCIE LEKTURY]

Perspektywa lektury ponad 400 stron opisu wydarzeń związanych z 1956 r. w Polsce może nie zachęcać. Jednak „1956. Przebudzeni” Piotra Bojarskiego to cenna lekcja historii. A dzięki okraszeniu barwnymi anegdotami i trafnymi komentarzami, szybko czujemy na skórze nadchodzącą odwilż i przenosimy się 60 lat wstecz.


Z własnego doświadczenia mogę stwierdzić, że nie jest to  reportaż tylko dla specjalistów czy choćby hobbystów. Niewiele wiedziałem o konsekwencjach ujawnienia przez Nikitę Chruszczowa zbrodni okresu stalinowskiego i potępienia kultu jednostki, a z każdym kolejnym rozdziałem istota przemian dociera do mnie coraz bardziej.

1956 r. to przekonanie o konieczności nakręcenia „Kanału” Andrzeja Wajdy. To pierwszy festiwal jazzowy w Polsce i gatunek, który zaczął wypierać muzykę poważną oraz ludową. Wreszcie to zdezorientowanie twórców wychwalających socjalizm, ich samokrytyka oraz zmiana toru twórczego.

Złudna nadzieja

Trudno pominąć wydarzenia z czarnych kart historii tego roku. Poznański strajk generalny stu tysięcy osób poznajemy m.in. z perspektywy osób, które ryzykowały własnym życiem, by ratować rannych. Krok za krokiem idziemy dzisiejszą ulicą 28 Czerwca 1956 i odczuwamy narastającą frustrację.

„1956. Przebudzeni” to także książka o złudnej nadziei. W tym wypadku na pełną demokratyzację kraju, na co Polacy liczyli podczas powrotu do władzy Władysława Gomułki.  Autor w każdym tekście po kolei konfrontuje oczekiwania bohaterów swojej książki z rzeczywistością, na którą nie musieli długo czekać.

Cenna lekcja historii

Ten reportaż dowodzi, że historia może być ciekawa, jeśli w odpowiedni sposób się ją opowie. Jak dotąd Piotr Bojarski nie nużył mnie ani przez chwilę. Sprawnie wyważył zabawne anegdoty i podawał je czytelnikowi tam, gdzie nie jest zalecane zachowanie patosu. A swoim komentarzem nie wtrąca się rozmówcy, tylko buduje czytelnikowi pełniejszy obraz. To cenna lekcja historii, więc jestem ciekaw, co jeszcze mi przyniesie.

Mariusz Bartodziej

Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Agora

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Skontaktuj się

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *