niedziela, 26 lutego 2017

„Wojny nie są między narodami. Są między zbrodniarzami z jednej i drugiej strony” [REFLEKSJA NAD SENTENCJĄ]

Jak często utożsamiamy zbrodnie dokonane przez część społeczeństwa z całym narodem? W naszym kraju niektórzy przez lata sprowadzali każdego Niemca do poziomu nazisty. Mimo że jedynym grzechem wielu z nich były narodziny w państwie, które doprowadziło do ogromnej tragedii. To wystarczyło, by ktoś myśląc: „Walczymy z Niemcami”, miał ochotę wymierzyć „sprawiedliwość” całemu narodowi.


Niejeden Boszniak przyjaźnił się z Serbem od wielu lat. Mimo waśni i kłótni ta więź nie osłabła. Do czasu, gdy w latach 90. grupa osób kierująca się nienawiścią nie doprowadziła do wybuchu wojny. Wówczas osobiste relacje zeszły na drugi plan i zaczęto mówić o konflikcie między narodami.

Łatwiej mówić nam o bataliach pomiędzy całymi społecznościami, bo prościej uogólnić, niż doszukać się przyczyn. A przyczyną nie jest wystąpienie naprzeciw siebie narodów, tylko zbrodniarzy z obydwu stron. Nawet jeśli początkowo jedynie z jednej, to kwestią czasu są działania odwetowe zaślepione pragnieniem zemsty. Bo prościej nam zapomnieć o kimś, czyja śmierć nie poszła na marne, a czyj oprawca spotkał się z podobnym okrucieństwem. Ta spirala nienawiści kręci się wokół nas i wciąga nas nieubłaganie. Pozostaje nam próba odnalezienia człowieka w człowieku oraz zbrodniarza w zbrodniarzu i rozdzielenie ich raz na zawsze.

Witold Szabłowski „Tańczące niedźwiedzie”

Mariusz Bartodziej

fot. wydawnictwo Agora

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Skontaktuj się

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *