niedziela, 5 marca 2017

Rok przełomów - Piotr Bojarski "1956. Przebudzeni" [RECENZJA]

XX zjazd KPZR, na którym Nikita Chruszczow potępił zbrodnie stalinowskie, wstrząsnął fundamentami obozów socjalistycznych. Ten reportaż wstrząsnął moją wiedzą dotyczącą procesów zachodzących wówczas w Polsce. Od poznańskiego strajku po fenomen jazzu.


Na serię „Lata”, dotyczącą ważnych dat XX wieku dla Polski, składają się już dwie książki. W „1945. Wojna i pokój” Magdaleny Grzebałkowskiej czytamy o okresie „pomiędzy” wojną a pokojem. W „1956. Przebudzeni” Piotr Bojarski buduje szeroki kontekst, by, zresztą skutecznie, uświadomić czytelnikowi istotę tego okresu.

To reportaż o roku przełomów, takich jak zaczęcie pisania prawdy dziennikarzy „Po prostu” czy pierwszy w Polsce festiwal jazzowy. Ale również o złudnej nadziei i konfrontowaniu jej z rzeczywistością. Władysław Gomułka szybko temperuje zapał Antoniego Słonimskiego, świeżo wybranego prezesa Związku Literatów Polskich, słowami: „Najważniejsze są sprawy rolnictwa”.

Dwanaście tekstów, dwanaście przełomów

Trudno zgubić się podczas lektury. Autor już we wstępie podkreśla wagę 1956 r. dla Polaków. Wyjaśnia, co kluczowego wówczas się działo w różnych dziedzinach i konsekwentnie, krok po kroku, rozszerza wszystkie zagadnienia. Nie pozostawia poczucia niedosytu czy niezrozumienia. Świetną i użyteczną dokumentację stanowi choćby stenogram z wizyty w Warszawie zaniepokojonego zmianami Chruszczowa. Doskonale oddał nerwowość tamtego dnia i nieuchronność radzieckiej inwazji. Dwanaście tekstów, dwanaście przełomowych historii, a każdą z nich łączy złudna nadzieja głównych bohaterów na demokratyczne zmiany.

Bojarski rozpoczyna książkę dosyć osobiście, od wspomnień ojca. Rok 1956 zapamiętał jako przejazd radzieckich czołgów przez Wschowę. Rzekomo biorących udział w manewrach, w rzeczywistości – zmierzających wprost na Warszawę. Jednak dalej reporter nie narzuca się. Zebrał wiele relacji z pierwszej ręki, poświęcił wiele pracy na zgłębienie tekstów i dokumentów, a do tego sprawnie wtrąca komentarze nieraz prostujące wypowiedzi rozmówców, a czasem budujące szerszy obraz dla czytelnika.

Atmosfera strajku i bryła krwi

Czerwcowy strajk poznańskich robotników jest tematem szeroko już opisanym. Jednakże w „1956. Przebudzeni” poznajemy go nie z perspektywy polityków czy historyków, a osób zaangażowanych w ratowanie rannych. Jak Henryk Karoń, ostatni żyjący lekarz szpitala, w którym przyjmowali strajkujących czy Aleksandra Banasiak – pielęgniarka ryzykująca własnym życiem, aby ocalić innych. Dzięki tym relacjom i dynamicznym opisom jesteśmy w stanie poczuć atmosferę 28 czerwca.

Doceniam, że reporter nie pozostawił mnie z wizją jasnego podziału na „dobrych robotników” i „złych ubeków”. Dlatego przywołuje kaprala Zygmunta Izdebnego, nieświadomego „polowania na ubowców”, i uzmysławia potęgę plotki. W drodze do pracy Izdebny zostaje niesłusznie okrzyknięty przez tłum „mordercą kobiet i dzieci”, a następnie zlinczowany. Poczucie niepotrzebnej tragedii podkreśla określenie jego zwłok mianem „bryły krwi”. Za zbrodnie części, pokutowali wszyscy.

Nie tylko gorzka historia

Mimo niektórych trudnych do przyswojenia historii, trudno się przy książce znudzić, ponieważ jest bogata w rozmaite anegdoty. Scena przy kratach w „Kanale” Wajdy była obejściem cenzury na ukazanie bezczynności wojsk radzieckich podczas powstania warszawskiego. A amerykańscy scenarzyści w Cannes byli zaskoczeni pomysłem na przechodzenie partyzantów kanałami. Jeszcze bardziej informacją, że to fakt, a nie wizja reżysera.

Atmosferę całego reportażu rozluźnia ostatni rozdział. Ruszamy w trasę z autorem oraz Ernestem Skalskim po Warszawie lat 50. A tam na Chmielnej czekają na nas prostytutki „gruzinki”, bo pracowały w gruzach. Trafiamy do baru u Felka Marynarza niedaleko Polnej, gdzie zamawiało się „lornetę i meduzę”, czyli wódkę i galaretę. Wreszcie docieramy do Kameralnej nocnej, dokąd „schodziła się elita Warszawy”.

Propaganda lat ubiegłych

Istotną rolę odgrywają wycinki z gazet, rozdzielające kolejne rozdziały. Cześć z nich przybliża nam rok 1956. W kwietniu „Trybuna Ludu” głosiła oddanie do użytku w Poznaniu premierowego wielkopłytowego bloku, a na maj zapowiadała otwarcie pierwszych izb wytrzeźwień. W sierpniowym wydaniu natomiast czytamy o wprowadzeniu na warszawskich stacjach benzynowych dystrybutorów, by niedługo reszta kraju mogła „otrzymać tę pomysłową aparaturę”.

Te skrawki przeszłości wywołują w nas poczucie manipulacji przez partyjną prasę. „Zielony Sztandar” pisał o wrogu, który „przygotował się skrycie” i buntował poznańskich robotników „przeciwko Polsce Ludowej i władzy ludowej”. A zdaniem  „Trybuny Ludu” narady z delegacją KC KPZR na czele z Chruszczowem „toczyły się w atmosferze partyjnej i przyjacielskiej szczerości”, choć na Warszawę już zmierzały radzieckie czołgi i od inwazji „sojusznika” dzieliło nas niewiele.

„Dupa” oburza

Książkę wzbogacają zebrane fotografie, które przenoszą nas choćby na paradę otwierającą festiwal jazzowy w Sopocie. Możemy dostrzec w oddali trzymane cztery litery układające się w słowo „dupa”, co oburzyło władzę. Jednak podpisy pod zdjęciami nie wnoszą nic nowego, a szkoda. Stanowią je wyłącznie fragmenty tekstu reportażu.

Mimo starań autora o zrozumiałość treści, nie unika on uznania pewnych słów za oczywiste. Zabrakło mi wyjaśnień takich określeń jak „czapy” czy „cichociemni”, które dla osób niemających dużego pojęcia o tamtym okresie oczywiste już nie są.

Historia dla laików

Trudno będzie mi zapomnieć o „1956. Przebudzeni”, ponieważ w zupełności zaspokoiła moje oczekiwania. Posiadałem szczątkową wiedzę na temat wydarzeń i przemian tego okresu. Po lekturze mogę szczerze przyznać, że rozumiem, czym dla Polaków był 1956 rok.

Książka na pewno wymaga czasu, by przez nią przebrnąć. Jednak zupełnie nie wymaga przygotowania, by ją rozumieć i powstrzymać się przed odłożeniem jej na półkę. Reportaż Piotra Bojarskiego polecam zarówno osobom jeszcze sięgającym pamięcią do czasów odwilży, jak i młodemu pokoleniu, które słyszało o niej jedynie z lekcji historii.

Mariusz Bartodziej

Za wersję recenzencką dziękuję wydawnictwu Agora

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Skontaktuj się

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *