poniedziałek, 27 marca 2017

Piętnaście twarzy Ameryki Łacińskiej - Maria Hawranek i Szymon Opryszek "Tańczymy już tylko w Zaduszki" [RECENZJA]


Zdaniem Marii Hawranek i Szymona Opryszka w Europie panuje przekonanie, że Amerykę Południową można streścić w trzech słowach: niebezpieczny, biedny, egzotyczny. Swoją podróżą dowiedli, że to jedynie część prawdy, a lektura książki nadaje tym określeniom nowych znaczeń.


To książka o zwyczajnych ludziach, których nieprawdopodobne losy nadal zaprzątają moją głowę. Istnienie tych ludzi, z racji hermetycznego świata, w którym żyją, balansuje na granicy prawdopodobieństwa. Mimo to, odpowiadając na pytanie zadane we wstępie reportażu, nie sądzę, by ich opowieść była przez to mniej ważna. Wręcz przeciwnie. Staje się dzięki temu wyjątkowa.

Wydaje się, że książka poświęcona ośmiu państwom jednocześnie nie może być kompletna. Autorzy reportażu „Tańczymy już tylko w Zaduszki” dowiedli, że czasem przemyślana mozaika  jest cenniejsza od kopalni wiedzy ograniczonej do konkretnych postaci, wydarzeń, czy kraju.

Ten zbiór rozmów z Ameryki Łacińskiej stwarza obraz kontynentu na nowo. Czytelnik odkrywa świat, którego nie pozna na lekcjach historii. Twórcy książki podróżowali w poszukiwaniu „ludzi, którzy żyją obok”. Z ich szarego życia stworzyli przewodnik po Ameryce Południowej, jakiej nie znamy. Dlatego w moim przekonaniu można ochrzcić autorów mianem polskich Kolumbów.

Duet reporterów pozostawił niedosyt. A to dlatego, że ich zafascynowanie tym regionem jest odczuwalne podczas lektury i przelewa się na czytelnika. Z każdą kolejną stroną nabierałem coraz większej ochoty, by włożyć buty, zabrać plecak i ruszyć śladami bohaterów książki – tych ludzi zwyczajnych, a jednocześnie niezwykłych. Autorzy w pełni oddali się swej pracy, usiłując dotrzeć do kopalni, z której niewielu powraca. Nie ubarwiają swych rozmówców ani stylu ich wypowiedzi i nie boją się czasem stwierdzić czegoś dosadnie, przez co książka wydaje się jeszcze wiarygodniejsza.

Ludzki śmietnik

W Peru górnictwo jest jedną z głównych gałęzi gospodarki – pozostałe to turystyka i handel narkotykami (miano największego eksportera kokainy na świecie zobowiązuje). Dziesiątki tysięcy górników nielegalnie, bądź na wpół legalnie, wysysają w amazońskiej dżungli hektolitry błota, by wypłukać z niego gramy złota. W tych quasi-kopalniach więcej wydobywa się jednak ludzkich zmartwień i bólu niż cennego minerału.

Pozyskanie złota na własną rękę wydawać się może pracą marzeń. Czy słusznie? Ci, którym się powiedzie, zaprzedają mu duszę. Natomiast górnicy mający mniej szczęścia oddają swe życie – zarządcy kopalni lub Bogu. Praca w dżungli to błędne koło. Już na miejscu popadasz w długi, by mieć co zjeść i gdzie spać. Po codziennych kąpielach w morzu rtęci wyjeżdżasz schorowany i zadłużasz się na leczenie. By spłacić należność, nie pozostaje ci nic innego jak powrót do jądra ciemności.

Ojciec Xavier słusznie określa kopalnię złota mianem „ludzkiego śmietnika”. Zjeżdżają się tam przestępcy, wyrzutki i osoby pozbawione środków do życia. Ponadto ściągają tam kobiety-kucharki, których zadaniem w rzeczywistości jest nie tylko zaspokojenie głodu górników, ale również ich libido. Nie można pominąć również porwanych i sprzedanych dzieci. W końcu w Madre de Dios jedna czwarta ofiar handlu ludźmi ma 12-14 lat. Robotnicy odpłacają się zarządcom, jak tylko mogą. Nazywani są przez nich chirurgami, bo wystarczy się odwrócić, by już cię orżnęli.

Wioska Alzheimera

Tym, co łączy większość zawartych w reportażu historii, jest ich oddalenie od ścisłego centrum. Mieszkańcy La Ciénaga to samozwańczy „weterani”, bo niemal każdy z nich byłby już u nas emerytem, a młodsi nie widzą perspektyw do powrotu. Paradoksem jest, że ta martwa wioska ożywa właśnie w Dzień Zmarłych. Ci, którzy tańczą już tylko w Zaduszki, mogą raz jeszcze poczuć smak życia.

Ameryka Łacińska to także wioska Alzheimera w Kolumbii, w której połowa czterdziestolatków odchodzi od zmysłów, a krewni nie chcą dopuścić do świadomości powagi choroby. Jednocześnie region Antioquia daje szansę na znalezienie lekarstwa przeciw chorobie. Nashira w tym samym państwie to kobieca ekowioska, w której głowa rodziny może być tylko jedna i, mimo protestów, nie jest nią mężczyzna.

Boliwijska osada menonitów jest ciemną plamą na nocnym, oświetlonym obrazie państwa. Podróżowali latami, by żyć po swojemu i odciąć się od cywilizacji. Zapomnieli jednak, że zło tkwi w człowieku. Po aferze zatajanych gwałtów wpływy zachodu narastają. Europejską ozdobę Paragwaju stanowi Nowa Germania. Marzenie Bernharda Förstera i Elisabeth Nietzsche o aryjskiej kolonii ostatecznie się nie ziściło, a dzisiejsi mieszkańcy nawet nie wiedzą, co to antysemityzm i kto to Żyd.

Na peryferiach czasoprzestrzeni

Maria Hawranek i Szymon Opryszek każdą kolejną historią intrygują coraz bardziej. Przypominają, że do namalowania „Ostatniej wieczerzy” nie jest konieczny Vinci, a stół na obrazie może zdobić pieczona świnka morska. Cuy w Peru „prześwietla lepiej niż promienie rentgenowskie”.

Autorzy wprowadzają polemikę, gdyż mieszkaniec Santa Cruz del Islote – Juvenal Julio – twierdzi, że na wyspie nigdy nie mieszkało 1200 osób i wcale nie jest najgęściej zaludniona na świecie. Reporterzy wskazują też, że każdy zasługuje na drugą szansę, czemu sukces zawdzięcza Project Pietà. Zdaniem Edilberto Péreza Etene, byłego więźnia, który szył w zakładzie ubrania dla Thomasa Jacoba, skazani są normalnymi ludźmi przyznającymi się do swoich błędów, bo któż ich nie popełnia?

To reportaż o tradycji, podtrzymywaniu jej niczym ekwadorski Baltazar Ushka – walczący z lodówkami ostatni lodziarz, który „pisze wiersze kilofem i szpadlem na Chimborazo”. Ale również o solidarności społeczeństwa względem krwiopijczej władzy, bo „lepiej nago niż bez Wenezueli”.

„Tańczymy już tylko w Zaduszki” to książka, której każdy rozdział, każda strona, każde zdanie jest dla czytelnika cenne. Czyta się ją w tempie ekspresowym, z zapartym tchem, a jednocześnie nie można się przy niej powstrzymać od snucia refleksji. Refleksji nie tylko o tej niebezpiecznej, biednej i egzotycznej Ameryce Łacińskiej. Refleksji o człowieku żyjącym obok ciebie, o którym ta bogata mozaika cały czas przypomina.

Mariusz Bartodziej

fot. wydawnictwo Znak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Skontaktuj się

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *